Wiersze


Idź do treści

jadro ciemnosci

I

Prosiłaś,bym coś napisał
Coś o naiwnych.I o życiu.
Patrzyłaś na mnie dwojgiem oczu
I uwierzyłaś , że coś wiem.
Nie poruszyłem nawet dłonią
Wetknięty w któryś z swoich wierszy
I nie szepnąłem słowa
Bo przecież ja
Wyciągałem dziesiątki dłoni
I dziesiątki rzucałem gdzieś lin
Otwierałem niejedną bramę
I ocierałem tysiące łez
Ocaliłem wielu nieznajomych ...
Aż kiedyś sam zacząłem tonąć
I nikt nie wyciągnął dłoni
I nikt nie rzucił liny
I nie otworzył bramy
I nie otarł łez.
I nikt mnie nie ocalił.

Spoczywam pomiędzy nadzieją
A goryczą.
Czternaście chwil
Pod poziomem strachu.


II

Ktoś,kiedyś rozpalił nas
Na pocierce losu.
Płomień marzeń
Był jasny i gorący
Aż zaczęliśmy czernieć.
Pierwsze lata
Wypaliły nam wzniosłe nadzieje
Płomień zmalał
I posuwał się wolniej,
A my czernieliśmy
Coraz dalej.
Los wyginał nas
W różne,przypadkowe strony
Traciliśmy resztki złudzeń
A płomień szedł dalej.
W końcu zawisł
Na ostatnim miejscu
Białej wiary w lepsze dni
Chwilę tam malał
Aż zgasł.
I choć było jeszcze trochę
Czerwonego żaru,
Dla nas
Nie było już
Ratunku.


III

Chcę tylko
trochę spokoju
i parę groszy
na życie.
Nie sławy
Nie miast.
Nie fortuny.
Chcę pisać.




IV

Chrystusową opasani koroną
Królujemy nad królestwem żadnym
Swoich snów.
Coraz wyższe mury
Coraz dłuższe drogi
Coraz więcej niemożliwości.
Dzień tracimy
I zyskujemy dzień.
Umieramy
I rodzimy się
Sami.
I sami idziemy
Do horyzontu
Którego nie ma.

Nikt nie pomoże ci
Wybrać.


V

a gdy przestanę się kiedyś
bać
pukania
i listonosza
gdy łez wylanych
zniknie ślad
i wódki
nie - potrzeba
wtedy zaproszę Cię
do snu
w łóżku z tysięcy chwil
i tam przypomnę Ci
dlaczego
Jesteśmy.





VI

W tysiącach zapomnianych
słów
spełni się czas
W tysiącach chwil
zamkniemy dni
bez żalu.
Smutek przemija
Czytałem o tym
W jakiejś książce.
Bez wspomnień
jak pięknie można żyć.

VII

Nie mam już sił
Ta wspinaczka trwa już
tak długo
że marzę czasem
by odpiąć linę
i choć na krótki czas
być Wolnym.



VIII

Pamięć
morderca teraźniejszości
nie chce zamknąć
swoich drzwi.
Potwory przeszłości
przechodzą przez nie
jak do siebie.
Co zrobić
by kiedyś
zacząć
żyć.
Jak powstrzymać
dłoń
przed chłodem metalu.
Gdzie
strząsnąć z siebie
kurz strachu.





IX

W urwanych snach
nie ma dróg powrotu.
W urwanych dniach
przestały mieszkać
godziny.
Już tak daleko jestem
a ciągle za blisko
Już jestem tak bardzo
głodny snu.
I zmęczony.









X

gdyby się stało
to zadumani
nie myślcie o tym
co jest skończone.
wieczność to chwila
dana dla uciechy
Wszechmogącego.
a potem

znowu będziemy razem.


XI

albo się stańmy
korowodami wspomnień
przetoczmy się
pod drzwi
naszego smutku.
Niech gwiazdy świecą
jak i wtedy.
Niech noc
popatrzy w oczy
dnia.
Albo ten żal
niech minie
i niech się skróci
brzemie rozpaczy.


beksiński

XII

Jesteśmy sami
w ciszy kaplicy
już nie ma Boga
już nie ma prawdy
i drżenie świecy
nie wzrusza powiek.
Z tabernakulum
dobrej nadzieii
nie skosztujemy
snu o wieczności
nie mamy ust.
Ale minęły również
i troski.



XIII

Jak długo idę .
Dni przemijają
w latach zamknięte
okruchy czasu.
Już wiek się kończy ...
może nie zdążę
postarzeć marzeń
na wielożyciach.

i z sarnim pędem
sokołoorła
spadnę na ziemię

śniegu już mało
zające życia
już nie biegają.

XIV

Za trwogą
przychodzi druga
i trzecia...
Puste mieszkanie
z żyletką na umywalce
jest tuż za rogiem
Poplamiona bielą wanna
dźwiga nie pierwszą
słabość.
Jutro gazety napiszą może
że nie umiała
czekać.



XV

Co chcesz wiedzieć
o życiu ?
ta szklanka wina
to ono
złudzenie
które nas pcha dalej.
Wiary - brak
Marzeń - brak
Łez - brak
tylko praca.



XVI

więc
to był sen.
te barwne drogi
te samochody
ten dom.
Czy dasz wiarę
to tylko
sen.



XVII

zwijam się
w głąb.
zapadam chwilą w studnię
duszy.
już się stępiły
wilcze kły
światła tak mało.
bez oceanów uśmiechu
lęk.
Na kardiogramie
samotna linia
ucieczki.
jak ziarno
czekam.




XVIII

dla paczki klusek
sponiewierałem
godność człowieka.
Pani zza lady
patrzyła
z obrzydzeniem.
A ja
chciałem tylko
żeby minął
kolejny dzień.


XIX

Gniewasz się
że palę papierosy.
Ja wiem
ile to bochenków
chleba
lecz
muszę czymś żywić
pamięć
aby przetrwały
nadzieje.



beksiński



XX

W siedemdziesiątą
rocznicę urodzin
zamarzłam.
To było w domu.
Nie wiem dlaczego,
miałam przecież
taki ciepły płaszcz.
Jeszcze Mamy.
Pisali,że bez ogrzewania
ale to nieprawda.
Pod moim płaszczem
zawsze było ciepło.
Już trzy lata.
Od kiedy wyłączyli
prąd.


XXI

I jeszcze wybacz
Panie Boże
mą rozrzutność
kiedy chciałam
ubrać dzieci,
i łakomstwo
gdym chciała je
nakarmić ,
i pychę
bo chciałam
by bawiły się
jak inne.

XXII

Widziałem kobietę
W telewizji.
Chciała zabić
Okruch swego życia.
Krzyś miał
78 ran.
Czy była Matką ?



XXIII

Miała 16 lat
Urodziła córkę.
Ojciec
wyrzucił ją z domu.
Oleczka umarła
na śmietniku.
Ją uratowano
Po locie
z 4 piętra.

XXIV

Już 5 lat
Mąż ją bił
Gdy Wojtuś płakał.
Udusiła synka
sznurem od żelazka.
Mąż
był świadkiem
oskarżenia.


XXV

Nie miał już siły
codziennie
walczyć z kapitalizmem
o postny chleb.
Elunia chciała tylko
mieć Barbie.
Nie żyje.
Na jej gróbku
Jest biała figurka.
Jak Barbie.





XXVI

Piotruś
już trzeci raz
leży w szpitalu.
Mąż Mamusi go nie lubi.
Mamusia mówi
że przeszkadza.
Już trzeci raz
spadł
przypadkiem
ze schodów.







XXVII

Staś miał już 11 lat
i nie chciał
skoczyć po piwo
Razem
ze znajomymi
doprowadzili go
do porządku.
Nożem i widelcem.


XXVIII

/dla Ani/
Puste miejsce w samotnej sali
A na ścianie godło i krzyż
Tyle żalu
Rozpaczy ...
Śmiechy
Przestraszonych oczu
Innych osób
Dzieci
Ta skakanka
Żyletka
Tabletki
Nie przywrócą
Nadziei
Na sen
Może dadzą chociaż wytchnienie
By nie nadszedł następny dzień
Pełna klasa
Samotne krzesło
A na krześle samotny kwiat
Czyjaś dłoń
łza ścierana ukradkiem
Miała tylko czternaście lat...


beksiński

XXIX

Życie
to filozofia
której nie ma.
Każde jest inne
i próżno szukać
prawdy o nim.
I w każdym
jak w atomie
leży miłość
i dramat.


Kraków - Rzeszów 1984-2006


Powrót do treści | Wróć do menu głównego