Wiersze


Idź do treści

Inkassia

Myśli
Skryte pod powiekami fotografii
Działają jak magnes na moją duszę
Smutne oczy patrzą na mnie już tysięczny raz
A wracam do nich
Po następną chwilę
Dłoń z papierosem niby ta sama
A widzę ją znów inaczej
Chciałbym być koło Ciebie
Na tej kamiennej podmurówce
I zabrać melancholię
Z Twoich ust
Chciałbym otrzeć nieistniejącą łzę
Z Twojego policzka ….

To tylko zdjęcie
Sprzed lat
Zamknięta postać
w klatce czasu


xx

powinnaś się martwić o szminki

Kochana
Powinnaś pantofle
Niebieskie mierzyć
Powinnaś szczebiotać
Jak słowik od rana
A nie liczyć grosze czy uda się przeżyć

Niech przeszłość przeminie
Niech zamknie swe lochy
Niech znikną wraz z nocą
Ponure koszmary
Wyciągnij swe ręce
I podaj mi dłonie
Pokażę Ci światy gdzie dzieją się czary

Pokażę Ci spokój
Co w łóżku Twym sypia
Pokażę Ci rozkosz
Spełnionej godziny
Pokażę Ci pewność
Każdego z Twych kroków
I ogród róż kupię na Twe urodziny

xx

Tyle w Tobie biedy
Maleńka moja
Tyle w Tobie
Wspomnień złych
i goryczy
że chciałbym Ci
Poskładać
To życie na nowo
Bez bólu i zawodu
Co w oczach Twych krzyczy

Chciałbym sprawić
Byś nigdy
Nie znała już strachu
Co dzień każdy
Przemienia
W kolejną Golgotę
byś się smutku
pozbyła
by Ci uśmiech wrócił
byś robiła to wszystko
na co masz ochotę


Xx

Jest czwarta rano
Siedzimy razem
Puszczasz muzykę
Na komputerze
Rozgrzebujemy
Twoje rany
W nadziei
Że ból minie
Gdy poskładamy je
Właściwie
Pozwalasz mi
Dotykać swojej duszy
I być bliżej
Niż wyciągnięcie
Dwojga dłoni.


Xx

Powiedz mi
Że mnie kochasz
Choć nie chcesz kochać
W życiu nikogo
Powiedz że tęsknisz
Kiedy się spóźniam
I nie potrafisz
Żyć w samotności.
Powiedz, że źle Ci
Kiedy milczę
I lubisz
Gdy gotuję rosół.

Ja wiem
Że obiecałaś sobie
Nie mówić tego
Nigdy więcej.





xx

Mówisz :
Walnięty, stary pryk
Z kryzysem wieku średniego...
I przytulasz policzek
Do mojego brzucha
Może to i prawda
Lecz Twoje nagie ciało
Przywraca mi to
Co miało już nigdy
Nie powrócić
A Twoje usta
Cofają czas
O dekady

Czy to źle
Że wybieram życie
Zamiast ponurej szarości
Wirtualnego świata ?


xx

Śpisz
Patrzę na Twoje usta
Wyschnięte trochę
Nadmiarem piwa
Patrzę na piersi
Megi i Pegi
Schowane
pod prześcieradłem
Patrzę na nogi
I idealne stópki
Myślę tak sobie
Że Bóg mnie kocha
I że to On
Pokręcił moje linki
Na facebooku

Dobrze że śpisz
Bo już bym pewnie zebrał
Że się gapię…




xx


Dotykam Cię
A moje palce
Budzą na twarzy
Kropelki potu

Zmrużyłaś oczy

Dotykam Cię
A moje dłonie
W wędrówce nagi
wzbudzają oddech

serce tak wali

Dotykam Cię
A moje wargi
Na piersi
W ciepło zmieniają skórę

usta masz zimne kochana

poprowadź mnie
do zapomnienia
niech czas
pozwoli się wypełnić
przeznaczeniu


xx

Opuszki palców
są tak niezgrabne
Choć ledwie muskam
Twoją bieliznę
By w dłoni ukryć
Piersi pagórek
Niedelikatnie
Choć samą skórą
I ledwie tchnieniem
Ocieram ciepło
Liniami życia
I nadziei
Masz takie długie palce
I wąskie dłonie
Drżę z lęku
By nie uszkodzić ich
Idealnych kształtów
Ledwie widoczna
Raczej urojona linia
Jak ślad znaczony
Kroplą deszczu
Prowadzi usta
Przez Twój brzuch
I jeszcze uda
Obejmujące mnie
Do chwili ostatniej
I złote włosy
Rozsypane na poduszce
Pachnące czymś
Co przypomina lato
Przed zaśnięciem





xx

Papieros
Palony we dwoje
Jest tak podniecający
Patrzę na dym
Którego loki
Wypełzają z Twoich ust
Dotykam palców
Odbierając go od Ciebie
Ustami szukam
Miejsca
Gdzie dotykały go
Twoje usta
A niech zabija
Dla takiej chwili
Warto umierać i sto razy


xx

Siedzisz przede mną
Zupełnie naga
Coś mówisz
Nie wiem
Patrzę na Ciebie
Kształt uszu
Obrysowując w wyobraźni
Spod jasnych włosów
Odpowiadam
Nie na temat chyba
Bo właśnie dostrzegłem ślad guzika
Odciśniętego
Na lewej piersi

Dotykam go
Jakbym chciał się przekonać
Że istnieje naprawdę
Dotykam Cię
Jakbym chciał się przekonać
Że istniejesz naprawdę




xx

Tyle muszę Cię nauczyć
Wokół żyją
Ludzie podli
A Ty wierzysz
W dobre chęci
I nieszczęśliwe
Zbiegi okoliczności
Obojętnych
Nazywasz braćmi
A złych
Przyjaciółmi
Nie pozwolę już nikomu
Korzystać z Twojej ufności
I wielkiego serca
Dla swoich własnych
Celów


xx

Nie ma przypadków
Ktoś to przewidział
Choć sam nie wierzę
Że to się dzieje
Bankructwo marzeń
Stworzyło nowy świat
A moje życie
Spadło mi z nieba
Wbrew zamiarom
Jeszcze wczoraj
Nie wiedziałem
Że mogę być
Szczęśliwy






Kraków czerwiec - październik 2012


Powrót do treści | Wróć do menu głównego